Lato w pełni, więc najwyższa pora, by pokazać kominy, które niegdyś zrobiłam ;)
Cóż, kiedyś pokazać je trzeba, a kiedy, to może mniej ważne, bo i tak zdążyłam je już przerobić. Wełna w moich rękach jest tworzywem, które nieustannie zmienia formy: z jednej strony nie mogę się powstrzymać przed dokończeniem dzieła, z drugiej jednak dochodzę do wniosku, że np. nie potrzebuję 5 kominów, więc ten czwarty i piąty przerabiam na czapkę, a później na poduszkę... i tak w kółko. Mam jakiś wewnętrzny imperatyw tworzenia - rozsądek podpowiada jednak, że tych nowych bytów jest trochę zbyt wiele, tym bardziej, że wełna nie spada z nieba w magiczny sposób...
Świetne! Widzę szarości rządzą :) Bardzo mi się podobają te kominy, muszę sobie w końcu jakiś stworzyć na zimę :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie, koniecznie! ;)
Usuń