Powoli zaczynam wracać do szycia na maszynie. Okazało się, że wieczorem, gdy Maluch zaśnie, mogę pohałasować tuż za ścianą, a Jemu w niczym to nie przeszkadza. Nawarstwiła mi się jednak tak duża ilość rzeczy do przerobienia i dokończenia, że zbrodnią byłoby krojenie kolejnej płachty materiału.
Powiedzmy, że ta spódnica była rzeczą do dokończenia ;) Prostokąt odpowiedniej wielkości wykroiłam w końcu już jakiś czas temu i rzuciłam do szafy na kupkę. Materiał, który wykorzystałam strukturą przypomina jeans. Jest dosyć sztywny i pewnie nadawałby się na spodnie. Halka nie będzie potrzebna - chyba tylko po to, by wiatr nie hulał między nogami w chłodne dni ;) Zakładki idą w jedną stronę, jak na ostatnim zdjęciu, które było luźną inspiracją dla mojej spódnicy. Moja sięga nieco za kolana i jest bardziej zielonkawa, niż szara. No i, jak wspomniałam, szyta z prostokąta (by całość wykonać dosyć szybko, w łatwy sposób - na nadmiar wolnego czasu nie mogę w końcu narzekać), a ta, na której się wzorowałam, chyba z jakiegoś wycinka koła.
Na manekinie pas wyraźnie odstaje, ale cóż... Mimo tego, że już dawno wróciłam do wagi sprzed ciąży, na brzuchu wciąż zalega warstwa nikomu niepotrzebnego tłuszczu, który skutecznie zwiększa obwód w pasie o kilka... naście? centymetrów. A manekin niezmiennie trzyma linię!
Źródło: https://www.pinterest.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz